
Mam nadzieję, że wszystkim czytelnikom mijające święta Wielkanocne minęły spokojnie i radośnie, w miłej, rodzinnej atmosferze i ciepłych promieniach wiosennego słońca. Z tej okazji z przyjemnością ugoszczę Was dzisiaj nie bigosem, ale sałatką jajeczną. Mam nadzieję, że poziom majonezu we krwi pozwoli Wam na przyjęcie jeszcze jednej porcji świątecznych jaj.
Tuż przed świętami zajączek uprzejmie doniósł, że wydarzenia z ostatniej hajnowskiej Komisji Skarg, Wniosków i Petycji spotkały się z dużym zainteresowaniem wojewody, który poprosił szanownych radnych o wyjaśnienie powodu utajnienia obrad. Choć zakreślił krótki, choć w miarę rozsądny termin na odpowiedź, tym razem nikt nie czekał na ostatni moment i pismo zostało wysłane do Białegostoku jeszcze w ubiegłym tygodniu. Było bardziej niż lakoniczne i niczego nie wyjaśniało – zakładam jednak, że to z powodu tego nerwowego pośpiechu, bo przecież nie dlatego, że radni nie potrafili uzasadnić swoich decyzji stosownymi paragrafami, prawda?
Rekordowe tempo narzucono również w zakresie organizacji nadzwyczajnej sesji rady miasta, zwołanej w celu rozpatrzenia dwóch skarg złożonych na przewodniczącego Rady Miasta w związku z lokalizacją jego centrum życiowego w sąsiedniej gminie. O ile pierwotnie sesja miała odbyć się 25 kwietnia (piątek), niespodziewanie przełożono ją na 22 kwietnia, czyli na jutro. Zajączek uprzejmie donosi, że nie ma to absolutnie nic wspólnego z osobą pewnego opozycyjnego radnego, który na jutrzejszą sesję nie będzie w stanie dotrzeć, a tym samym – nie weźmie udziału w głosowaniu, podczas gdy w piątek oddałby swój głos. Cóż, w sytuacji, gdy każda pojedyncza absencja może mieć istotny wpływ na wynik głosowania, będąc na miejscu pana Bołtryka też bym nie ryzykował. Może liczył, że wyborcy niczego nie zauważą?
Chytry plan zakłada, że jutro radni uznają obie skargi za bezzasadne. Są już nawet przygotowane stosowne projekty uchwał oraz uzasadnienia do tych projektów – zamieszczam je poniżej. Uważni czytelnicy i widzowie ostatnich obrad Komisji bez problemu odgadną, kto pisał te uzasadnienia. Papier z zasady jest cierpliwy, dlatego banały i komunały leją się w tych dokumentach szerokim strumieniem (jak woda z wiader na śmigus dyngus), a ile mają wspólnego z rzeczywistością? – oceńcie sami, najciekawsze fragmenty zaznaczyłem na żółto.
W tym całym przedświątecznym wyścigu z formalnościami umknęło chyba najważniejsze: podmiotem mojej skargi był radny i zarazem przewodniczący rady miasta (nie jego rodzina), a przedmiotem – rzeczywiste miejsce zamieszkania (z zamiarem stałego pobytu). I to będzie istotą przyszłych dociekań wojewody, a nie miejsce, gdzie radny robi zakupy albo dokąd jeździ do pracy. Szczerze przyznam, że nie rozumiem, czego nie rozumie komisja, a powodów tego niezrozumienia spraw oczywistych (negowania faktów od lat wiadomych Hajnowianom oraz mieszkańcom Lipin) możemy się jedynie domyślać.
Wielkanocny zajączek donosi, że tegoroczna Wielkanoc była pierwszą od lat, którą pan radny Bołtryk nie pochwalił się publicznie w Internecie, okraszając, jak zwykł to czynić dotychczas, licznymi zdjęciami, m.in. swojego lokum. Niepotrzebnie, bo przecież zdaniem członków Komisji Skarg, Wniosków i Petycji zdjęcia i nagrania to nie są żadne dowody. Zdaniem członków Komisji dowodami są natomiast słowa – tym bardziej wiarygodne, im głośniej złapany za rękę wydziera się, że to nie jego ręka.
Ps. Szanowna Rado Miasta! Pośpiech, z jakim usiłujecie zamieść sprawę pod dywan jest zaiste godny podziwu, niestety zostawia Wam mało czasu na refleksję. Tymczasem warto sobie zadać pytanie, co się stanie, jeśli jutro odrzucicie skargi, a za tydzień jedna lub obie instytucje nadzorcze badające sprawę prawa wybieralności pana Marcina dojdą do wniosków zgoła odmiennych od Waszych i uznają, że jednak coś jest na rzeczy? Jak wytłumaczycie się tym instytucjom? A jak spojrzycie w oczy swoim wyborcom, którzy przecież widzą, słyszą i bynajmniej „bezrozumnymi zwierzętami” nie są?
(MAI)






